www.jaf.fora.pl

gawolik

TRESC:
Kryminał demoniczny. Kolejny w ostatnich latach, po którym widać, jak wielki wpływ wywarły na Hollywood dwa filmy - "Milczenie owiec" i "Siedem".

Policjant John Hobbes (Denzel Washington) doprowadza do egzekucji zwyrodniałego mordercy (Elias Koteas). Ten tuż przed straceniem zadaje mu niepokojącą zagadkę. Idąc jej tropem, Hobbes odkrywa rzeczy dla racjonalisty wprost nie do przyjęcia. Szef (Donald Sutherland) radzi mu, by zostawił tę sprawę, popiera go za to policyjny partner (John Goodman). No, może nie tylko on, także córka policjanta, który przed laty popełnił samobójstwo (Embeth Davidtz), zresztą uczona pani profesor od demonów. Okazuje się bowiem, że Hobbes ma do czynienia z Azazelem (w Biblii to hebrajskie imię symbolizuje złego ducha zamieszkującego pustynię). Owa piekielna zaiste siła opanowuje co słabsze indywidua - wystarczy, że ktoś przez nią opętany dotknie innego człeka, a Azazel natychmiast - hop!...

Film Hoblita potwierdza starą zasadę: póki zło jest w kinie nieokreślone, póty jest intrygujące. Gdy zostaje nazwane po imieniu, czar pryska.

Miłą niespodziankę przynosi natomiast konstrukcja filmu - narratorem okazuje się kto inny, niż sądziliśmy na początku. Poza tym rzecz jest ciekawa plastycznie - śledzimy subiektywne spojrzenia ruchliwej kamery (z perspektywy Azazela) uzbrojonej w filtry, które przydają kadrom niesamowitej aury.

W tym filmie wychodzi też na jaw - nie po raz pierwszy i pewnie nie ostatni - że złe moce są za pan brat z muzyką Rolling Stonesów: Azazel wędruje od ciała do ciała przy wtórze utworu "Time Is on My Side", a na koniec dostajemy oczywiście wybitnie diaboliczny "Sympathy for the Devil".